Nieco ponad rok temu, gdy wymyśliłam, że będę pisać bloga nie przewidziałam wielu zdarzeń, które pojawią się po drodze. Były to zdarzenia zarówno szczęśliwe, jak i nieszczęśliwe. Zdecydowana większość była szczęśliwych. Stało się jednak tak, że blog przestał być dla mnie priorytetem, nawet nie sprawiał mi już radości. Przestałam pisać. Teraz wróciłam.
Nieco ponad rok temu, gdy wymyśliłam, że będę pisać bloga nie przewidziałam wielu zdarzeń, które pojawią się po drodze. Były to zdarzenia zarówno szczęśliwe, jak i nieszczęśliwe. Zdecydowana większość była szczęśliwych. Stało się jednak tak, że blog przestał być dla mnie priorytetem, nawet nie sprawiał mi już radości. Przestałam pisać.
Dzisiaj, jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy. Cały czas jestem w miejscu, w którym chciałam być. Natomiast jestem do przodu o dwa lata względem planu, który sobie założyłam.
Co zmieniło się w tym czasie, gdy mnie nie było?
Przede wszystkim otworzyłam drugie Studio Zdrowia, tym razem w Chorzowie i powiększyłam zespół BezWykrętu do 18 osób. Przeprowadziłam się na swój ulubiony Śląsk. Realizuję się w pracy z zespołem, pracy w gabinecie i projektach zewnętrznych.
Dlaczego o tym piszę? Właśnie dlatego, że dzisiejsza Marta jest zupełnie inną Martą niż ta rok temu. Przede wszystkim przeszłam przez totalny dół energetyczny i przekroczyłam swoją barierę możliwości. Doszłam do takiej ilości zadań, których nie byłam w stanie wykonać. Stało się to pomimo faktu, iż współpracują ze mną teraz dwie świetne menadżerki – jedna we Wrocławiu, druga w Chorzowie.
Dzisiaj chcę podzielić się błędami, które popełniłam przy prowadzeniu biznesu przez ten rok.
Po pierwsze: Ułożyłam plan, ale zbyt optymistycznie podeszłam do kwestii czasu.
Ten błąd objawił się w kilku tematach. Po pierwsze w remoncie i przygotowaniu do otwarcia Studio w Chorzowie. Dałam się omamić wrażeniu, że otwarcie Studio 3go stycznia to MUST HAVE, bo nowy rok – nowi my. Cały grudzień babraliśmy się zatem w gruncie i farbie, a Studio otworzyliśmy z niewykończonymi i niedoposażonymi gabinetami. Z perspektywy czasu nie żałuję otwarcia w styczniu, jednak kosztowało to cały zespół sporo nerwów i stresu. Mieliśmy także obsuwę w pozyskiwaniu klientów. Jednym słowem FALSTART na całej linii, z którego wykopujemy się do tej pory. Ucierpiał na tym również mój wrocławski team, dla którego miałam dużo mniej czasu niż bym chciała.
Teraz jest już fajnie, mamy zespół – mamy pacjentów – mamy efekty, jednak można było to zrobić dużo lepiej.
Po drugie: Zapomniałam o strategii oraz wizji, którą sama stworzyłam.
Szaleńczy pęd przy remontach oraz rozkręcaniu Studio pochłonął mi cały czas, który zwykle poświęcałam na analizę, czy działania prowadzone obecnie przeze mnie i mój zespół są zgodne ze strategią. Zwykle pochylenie się nad tym pozwalało mi wrócić mózg na prawidłowy kurs i zrezygnować z zadań, które nie są spójne z moimi celami. Utknęłam w pułapce czasu. Przez kilka miesięcy nie pochyliłam się nad strategią, przez co gdy się obudziłam – okazało się jak daleko jestem od obranego wcześniej kursu.
Mogłabym zwalać to na sprawy prywatne, remont i wesele w jednym czasie nie są jednak dobrym pomysłem (zawiera się w błędzie nr 1). Jednak udało mi się dopilnować godzin przeznaczonych na pracę, a nie rozdysponowałam ich dobrze.
Na szczęście seria niefortunnych zdarzeń postawiła mnie na nogi i nakazała mi brutalnie wrócić do strategii. Musiałam jednak zrobić sobie miesiąc przerwy od gabinetu i na chwilę oddać wszystkich moich pacjentów, żeby pozbierać bałagan, który sama sobie narobiłam.
Po trzecie: Zapomniałam o własnej regeneracji.
Z całą pewnością to było moim największym błędem przez ostatni rok. Pomimo treningów oraz korzystania regularnie z dobrodziejstw terapii czaszkowo-krzyżowej czy kinezjologii energetycznej – nie zadbałam o odpowiednią ilość składników odżywczych oraz snu. Nie jem mięsa, przez co powinnam bardziej zwracać uwagę na ilości i proporcje różnych składników. Odbiło się to na innym przyjmowaniu stresu przez moje ciało (które wydawało mi się odporne na stres) oraz spowodowało kumulację zmęczenia.
W końcu organizm powiedział dość – na szczęście był to moment, kiedy wszystko dało się jeszcze poskładać do kupy. W lipcu przyznałam się do tego, że nie uciągnę wszystkiego naraz jeżeli BezWykrętu ma działać. Wróciłam do swojego testu Gallupa, przypomniałam sobie o swoich mocnych stronach i postanowiłam przyznać się moim menadżerkom do błędów jakie znalazłam u siebie przez ostatni rok. Nie było to dla mnie łatwe. Mam wbudowany w siebie system lidera i brania na siebie odpowiedzialności, wraz z systemem NIE MOŻESZ ODPUŚCIĆ. Cóż, okazało się, że mogę.
A o tym jak pozbierałam się do kupy i jaki proces przeszłam przez ten rok – opowiem w kolejnym artykule.
Fajnie, że jesteś ze mną i czytasz!
Do zobaczenia!